Sezon 1964/65 był szczególny dla Zagłębia z wielu względów. W jego trakcie pożegnano Czesława „Prezesa” Uznańskiego, Dzień Zwycięstwa uczczono 5 golami w meczu z Odrą Opole, a na koniec – piłkarze zdobyli 3. miejsce i był to ostatni w historii klubu brązowy medal.

Na zdjęciu: Zagłębie Sosnowiec – Legia Warszawa 3:1 (16.08.1964). Po powrocie z Ameryki Sosnowiczanie pokonali po bardzo dobrym meczu Legię Warszawa, a to spotkanie obejrzał komplet 40 000 widzów. Przy piłce osamotniony Ginter Piecyk walczy z kilkoma legionistami. Foto: Jerzy Bydliński / Archiwum Sportu
Inauguracja sezonu ligowego 1964/65 nastąpiła kilka dni po powrocie z USA, gdzie nasi piłkarze wygrali rozgrywki Interligi Amerykańskiej. Na wypełnionym po brzegi Stadionie Ludowym najpierw nastąpiło uroczyste powitanie bohaterów – orkiestra górnicza, kwiaty, przemówienia. Zaraz potem mecz z Legią Warszawa wygrany 3:1, mimo iż zaczęło się od gola Brychczego. Ale szybko efektownym ,,szczupakiem” wyrównał Gałeczka, chwilę potem poprawił Piecyk, a po przerwie wynik meczu ustalił Myga.
W kolejnych spotkaniach u siebie było podobnie. Po wygranej 1:0 z Łódzkim KS w Trybunie Robotniczej pisano – „ 50 okazji w Sosnowcu i 1 bramka Piecyka (… ). Wyśmienicie dysponowany w tym dniu bramkarz ŁKS – u Wilczyński (w przyszłości gracz i długoletni działacz CKS Czeladź – przyp. autora) skapitulował dopiero w 76 min po fantastycznej bombie Piecyka w przeciwległe, górne okienko”. W meczu z Szombierkami (4:0) swój pierwszy hat-trick w lidze zanotował Andrzej Jarosik. W tym okresie kibice sosnowieckiej drużyny przeżywali istną huśtawkę nastrojów. Po wspomnianej wyżej Victorii nastąpiło gładkie 0:3 z „gwardzistami” w Warszawie. Potem rehabilitacja, czyli 3:0 z Zawiszą Bydgoszcz – wyróżniono grającego jeden z ostatnich meczów Uznańskiego, który wszedł po przerwie na plac gry i rozruszał niemrawy atak. W następnej kolejce znowu wyraźna porażka – 2:4 z przeżywającym kryzys (ostatnim w tabeli!) Ruchem w Chorzowie. Jesienią Zagłębie osiągało bardzo przewidywalne wyniki – wygrywało u siebie i przegrywało na wyjazdach. Dopiero w ostatniej kolejce, po świetnym meczu i zwycięstwie 2:1 w Bytomiu z Polonią, przełamano ten stereotyp.
Wcześniej, w X serii gier doszło do ciekawego meczu z Górnikiem Zabrze. Zgodnie z tradycją tego sezonu wygrało Zagłębie 3:1, ale zadanie to znacznie ułatwili goście. Otóż, co dziś wydaje się rzeczą niezrozumiałą, aktualny mistrz Polski przyjechał do Sosnowca bez rezerwowego bramkarza! Gdy już w 5 minucie kontuzji doznał etatowy goakiper Hubert Kostka, do zabrzańskiej bramki wszedł obrońca Waldemar Słomiany i bronił do końca meczu.

Na zdjęciu: Przed rundą wiosenną piłkarze Zagłębia szlifowali formę i kondycję na obozie w Beskidach. Foto: Jerzy Bydliński / Archiwum Sportu
Pomimo słabiutkiej zdobyczy na wyjazdach (tylko 2 pkt), Zagłębie z 16 pkt po I rundzie zameldowało się na III pozycji. Prowadził Górnik 19 pkt, przed Szombierkami 17 pkt. Wiosną początkowo powtarzała się sytuacja z I rundy, czyli zwycięstwa u siebie i porażki na obcych boiskach. Przed wygranym 4:0 (gole padły dopiero w II części gry) meczem z Pogonią Szczecin uroczyście pożegnano kończącego zawodniczą karierę Czesława Uznańskiego.
Pierwszy remis w tym sezonie Zagłębie wywalczyło dopiero w 17 grze (0:0 w Rzeszowie). Dzień Zwycięstwa (9 maja) uczcili sosnowiczanie wysokim zwycięstwem 5:1 z opolską Odrą (odnotować należy 2 gole Witolda Majewskiego, co zdarzało mu się rzadko). Szerokim echem na Śląsku odbiła się wysoka wygrana 5:0 na Szombierkach, które były rewelacją ligi i prowadziły w tabeli! Mecz był… wyrównany, ale gole strzelali tylko goście, ponieważ znakomity występ zaliczył bramkarz Zagłębia – Jerzy Patoła. Po wygranej 3:1 z Gwardią sytuacja w tabeli stawała się dla Zagłębia coraz bardziej interesująca. Awans na II miejsce, strata do prowadzącego Górnika tylko 2 pkt i w perspektywie dwa mecze z zespołami ze środka stawki i… wizyta w Zabrzu. Na 6 kolejek przed końcem była więc realna szansa nawet na tytuł mistrzowski. Niestety, bardzo szybko nadzieje się rozmyły. Najpierw było niespodziewane 1:3 w Bydgoszczy z Zawiszą. W kolejnym meczu derbowym, tym razem z chorzowskim Ruchem (porażka 2:3 po golu Fabera w 90′), przerwana została seria kolejnych jedenastu ligowych zwycięstw na własnym stadionie.
Blisko wygranej była drużyna z Sosnowca w Zabrzu (2:2), gdy do 72′ prowadziła 2:0. Emocji w tym dniu było co niemiara. Przy stanie 0:0 (za dyskusyjny faul Bazana), rzut karny egzekwowany przez Ernesta Pola obronił Patoła, a w końcowych sekundach dogodnej okazji bramkowej nie wykorzystał Jarosik. Docenił to w swojej relacji korespondent Sportu – „Zagłębie walczyło bohatersko, rozegrało chyba jedno z najlepszych spotkań w tegorocznym sezonie. Bardzo udanym pociągnięciem trenera Wieczorka było wystawienie Pieloka. Należał obok Patoły, Bazana, Majewskiego, Strzałkowskiego i Jarosika do najjaśniejszych pozycji w drużynie”.
W ostatnich dwóch spotkaniach Zagłębie potwierdziło swoją bardzo wysoką dyspozycję. Popisało się dwoma wysokimi wygranymi (dwa razy po 5:2) i uplasowało się na III pozycji. Było to już czwarte kolejne podium sosnowieckiej jedenastki pod opieką trenera Teodora Wieczorka! W klasyfikacji ligowych strzelców sezonu 1964/65, wspólnie z Ernestem Pohlem (Górnik Zabrze) drugie miejsce zajął Andrzej Jarosik, zdobywca 16 bramek. Wysoko byli też Józef Gałeczka (14) i Ginter Piecyk (11). Wygrał Lucjan Brychczy (Legia Warszawa) – 20 goli.

Na zdjęciu: Zagłębie Sosnowiec – Wisła Kraków 3:0 (05.04.1964 – gole: Gałeczka x2, Piecyk). Foto: Jerzy Bydliński / Archiwum Sportu
Zagłębie S.A., plac Zagłębia 2
41-200 Sosnowiec
Tel. (32) 299-64-40 (Centrala)/ 733 800 090
E-mail: