Dzisiaj 72 urodziny obchodzi hokeista który w barwach sosnowieckiego Zagłębia zdobył 8 medali Mistrzostw Polski. 10 grudnia 1952 roku w Gryfowie Śląskim urodził się Jan Madeksza.

Hokejową karierę zaczynał w Unii Oświęcim, a jego pierwszym trenerem był Józef Korczyk. Debiut w pierwszej drużynie Unii miał miejsce w sezonie 1969-70. Grając w Oświęcimiu był podstawowym zawodnikiem, ale nie osiągnął znaczących sukcesów, które przyszły już w następnym klubie. W sezonie 1977-78 zadebiutował w Zagłębiu Sosnowiec zdobywając srebrny medal Mistrzostw Polski. Pierwszego gola dla Zagłębia zdobył w 22. kolejce sezonu, w spotkaniu wygranym 10:1 z Cracovią (37. minuta – gol na 6:0).

Pierwszy sezon gry w Sosnowcu zakończył z 5 golami na koncie. Sukces w postaci srebrnego medalu powtórzył rok później, a w następnym sezonie 1979-80 był w złotej drużynie która zdobyła pierwszy tytuł Mistrzów Polski dla Zagłębia. W tym pamiętnym sezonie rozegrał 40 spotkań uzyskując 6 goli. Kolejne lata to następne medale, złoty w 1981,82,83 oraz srebrny w 1984 roku. Oprócz medali i niezapomnianych meczy były też godne podkreślenia występy w Pucharze Europy. Sezon 1984-85 był ostatnim w barwach Zagłębia Sosnowiec i w całej karierze.  Zagłębie zdobyło ostatni tytuł MP, a Jan Madeksza w tym pożegnalnym sezonie uzyskał 8 goli.

Po zakończeniu kariery w latach 1985-86 pracował w sosnowieckim Zagłębiu szkoląc młodzież. W sezonie 1988-89 był asystentem trenera Józefa Kurka, który prowadził sosnowieckich hokeistów. W 1990 roku zaczęła się jego przygoda z sędziowaniem. Przez 12 lat był rozjemcą na polskich lodowiskach. Obecnie Jan Madeksza jest na emeryturze i mieszka w Sosnowcu. Nadal kibicuje hokejowemu Zagłębiu. 

– z Janem Madekszą mam możliwość w ostatnim czasie często rozmawiać.  Te rozmowy to przede wszystkim wspomnienia związane z jego karierą i występami  w Zagłębiu. Na pewno wielu kibiców, głównie tych starszych, pamięta jego grę i nr 10 na koszulce. Będąc naocznym świadkiem jego występów w Zagłębiu również zapamiętałem go jako  zawodnika z rosłą sylwetką i mocnym uderzeniem – wspomina nasz kronikarz – Krzysztof Wojtanowski.

Źródło: archiwum prywatne Krzysztofa Wojtanowskiego. Fotografie: archiwum Jana Madekszy oraz ze zbiorów Krzysztofa Wojtanowskiego.