Dziś mija 9. rocznica śmierci Romana Bazana. To sztandarowa postać Zagłębia, znakomity piłkarz, który wystąpił w 379 oficjalnych meczach, co dziś wydaje się wynikiem niewiarygodnym i strzelił 23 bramki. W reprezentacji Polski zaliczył 21 meczów i zdobył 2 bramki.
Roman Bazan – ur. 19 sierpnia 1938 w Chorzowie, zm. 18 czerwca 2012 w Sosnowcu. Wychowanek Startu Chorzów, skąd przybył do Stali (Zagłębia) w 1958. Po roku gry, dwuletnia (1959 – 60) służba wojskowa i występy w drugoligowym Śląsku Wrocław. Powrócił do Sosnowca pod koniec 1960 roku i grał tu do lata 1973. Pozycja na boisku – początkowo napastnik, później przeważnie środkowy obrońca, pseudonim – „Buba”. Debiut w I lidze – 13 kwietnia 1958 z Ruchem w Chorzowie (0:3). Pierwszy gol – 4 maja 1958 z Odrą w Opolu (1:2). W I lidze 304 m, co jest klubowym rekordem i 19 br. Ponadto 31 m (4 br) w PP , 6 m w PZP, 2 m w PUEFA i 36 m w Intertoto. Łącznie wystąpił w 379 oficjalnych meczach, co dziś wydaje się wynikiem niewiarygodnym i strzelił 23 bramki.
Z Zagłębiem osiągnął wiele sukcesów: dwukrotnie Puchar Polski (1962 i 1963), trzykrotnie wicemistrzostwo (1964, 1967, 1972) i Puchar Interligi Amerykańskiej (1964). Jesienią 1973 wyjechał do francuskiego Calais, gdzie przez pewien czas łączył grę w amatorskim klubie z pracą zawodową. Wkrótce powrócił do Zagłębia i przez wiele lat szkolił młodzież i rezerwy (krótko trenerem był w Mystalu Myszków). Sztandarowa postać Zagłębia. W kadrze narodowej rozegrał 21 meczów i zdobył 2 bramki.
Oczami starego kibica – Jacka Walczyńskiego:
– Roman Bazan – środkowy obrońca (stoper) — nr 3 na koszulce. Pochodził z chorzowskiej dzielnicy Klimzowiec. W wieku 16 lat zadebiutował w miejscowym Starcie. Obok Zrywu była to druga drużyna, która starała się wychowywać późniejszych zawodników dla Ruchu lub AKS – u. Grał oczywiście w ataku na pozycji lewego łącznika (nr 10) w zespole, który w 1955 roku zdobył mistrzostwo Polski juniorów.
W Starcie wypatrzył go trener Ewald Cebula, który w 1958 roku objął po Hubercie Skoliku drużynę Stali i namówił do przejścia do Sosnowca. Roman, mimo że był typowym Ślązakiem mówiącym znakomitą śląską gwarą nie wahał się. Wspominał później, że w zagłębiowskiej drużynie został przyjęty bardzo serdecznie.
Był nie tylko dobrze zapowiadającym się piłkarzem, ale także znakomitym kawalarzem i wesołkiem, skorym do śmiechu i pogodnego charakteru. Stal pod wodzą trenera Cebuli spadła do II ligi, a Bazan trafił do… wojska. Reprezentował Śląsk Wrocław, który miał wielką chęć zatrzymać obiecującego piłkarza na dłużej. Na szczęście działacze sosnowieccy szybko zadziałali i przywieźli Romana z powrotem do Sosnowca.
Udało mu się „zdążyć na samolot” do Chin, dokąd na tournee wyjechała drużyna Stali po zakończeniu sezonu 1960. Pod wodzą trenera Alojzego Sitki, Roman został przesunięty do obrony. Zagrał co prawda jeszcze kilka meczów w ataku, nawet na lewym skrzydle, ale już wówczas dało się zauważyć, że znacznie lepiej radzi sobie w pojedynkach z napastnikami niż z obrońcami. Trener Sitko ustawił go na lewej obronie, wybierając wariant z silnym i dobrze zbudowanym Śpiewakiem na stoperze zakładając, że ten powinien stanowić mocną zaporę dla napastników. Szybko jednak trener zauważył, że często wchodzący do środka pola karnego Bazan wygrywał niemal każdy pojedynek odbierając piłkę przeciwnikowi. W rundzie rewanżowej (jesień ’61) obrona Stali zagrała już w typowym ustawieniu: Skiba, Bazan, Śpiewak. Od tego momentu został silnym punktem drużyny i mimo, że grał w obronie, nie przestawał strzelać bramek.
W drodze do finału Pucharu Polski Zagłębie wygrało w Łodzi z ŁKS-em 6:1. Druga bramka została zdobyta przez Bazana z rzutu karnego i od tej pory będzie on stałym i niezawodnym egzekutorem jedenastek. Aż do meczu z Ruchem Chorzów 21 kwietnia 1963, wygranym przez Zagłębie 3:1, gdy Bazan po raz pierwszy spudłował! Silnie strzelona piłka poszybowała dobre 2 metry nad środkiem bramki Ruchu. W latach następnych, po kilku pudłach swoich kolegów, ponownie powrócił do strzelania rzutów karnych. Dzięki, równej i wysokiej formie, prezentowanej na boisku, cieszył się dużą sympatią. Rozpoznawany na sosnowieckich ulicach i na parkingach (jeździł wówczas beżowym VW „garbusem” z otwieranym dachem – to było coś!), pozdrawiany przez starszych, podziwiany przez najmłodszych kibiców.
Pochowany jest na tym samym cmentarzu, gdzie spoczywają jego klubowi koledzy Aleksander Dziurowicz i Czesław Uznański, czyli przy ul. Smutnej.
Opracowanie na podstawie książki Jacka Skuty: „Zagłębie Sosnowiec. Historia Piłki Nożnej”.
Zagłębie S.A, ul. Kresowa 1
41-200 Sosnowiec
Tel/Fax: (32) 299-64-40
E-mail: