Franciszek Wszołek wywarł ogromny wpływ na rozwój i sukcesy sportowe Zagłębia, był jego Prezesem i współzałożycielem. W poniedziałek dotarła do nas smutna wiadomość o jego śmierci w wieku 98 lat. Dziś w ramach cyklu „Futbol retro” przypominamy niezwykłą biografię śp. Franciszka Wszołka, autentycznego człowieka renesansu…
Od sztygara do wiceministra
Bez NIEGO nie byłoby klubu sportowego o nazwie Zagłębie Sosnowiec. Był jego prezesem w okresie największej świetności – od roku 1962 do 1966. Piłkarze z Sosnowca zdobywali wtedy wicemistrzostwo i Puchar Polski, w 1964 roku byli też najlepsi w tzw. Pucharze amerykańskiej Interligi. Mieszkańcom Zagłębia trudno uwierzyć, że Wszołek z Sosnowcem zaczął mieć coś wspólnego dopiero tuż przed czterdziestką. Karierę działacza piłkarskiego zrobił jakby przy okazji, w czasach PRL-u był bowiem w województwie katowickim ważnym partyjnym dygnitarzem.
Pochodzi z podkarpackich Gorlic. Na Śląsku pojawił się po II wojnie światowej. W 1945 roku był jedynym – jak twierdzi – polskim sztygarem w kopalni Ludwik w Zabrzu. Potem trafił do Katowic, w 1955 roku został dyrektorem kopalni Wujek. Bronił się przed tym rękami i nogami, bo to była wtedy najgorzej zarządzana kopalnia na Śląsku. Kopalnia stanęła jednak na nogi, a Franciszek Wszołek został w nagrodę dyrektorem naczelnym Dąbrowskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego. Awansował dalej – był wiceministrem górnictwa, a potem przedstawicielem i tzw. kierownikiem resortu w Warszawie. Z ministerstwa odszedł na początku lat 70, gdy dowiedział się, że jest dla niego szykowane miejsce na placówce dyplomatycznej w Mongolii. W ramach protestu został taksówkarzem. Po rozmowie ze Zdzisławem Grudniem zdecydował się na pracę w NRD, gdzie był szefem największych budów. W połowie lat 70 został pełnomocnikiem rządu ds. eksportu na Afrykę Zachodnią z bazą w Nigerii. Po upadku komunizmu został biznesmenem, bo tak w głębi duszy był nim zawsze. Doradzał prezesowi jednej z bielskich spółek, prowadził w Katowicach sklep Baltony, w końcu został przewodniczącym rady nadzorczej SAG. Po przejściu na emeryturę pozostał dalej czynny zawodowo prezesując firmie Polcarbon zajmującej się ochroną środowiska i poszukiwaniem paliw alternatywnych.
Postawił na niego Edward Gierek…
Wszołek futbolem, a w szczególności sosnowiecką piłką, interesował się mało, tym bardziej że ówczesna Stal miała wsparcie w przemyśle hutniczym. Stal grała słabo, często przegrywała. Na prośbę Gierka „pomóż” nakupił piłek, koszulek i spodenek i przekazał drużynie, która i tak przegrała kolejny mecz. Wtedy podjęto ostateczną decyzję, że Wszołek zostanie prezesem. Gierek zaprosił go do swojego biura, lecz spotkał z jego zdecydowaną odmową. Zdesperowany Wszołek zwrócił się z prośbą o pomoc do Jana Mitręgi, ministra górnictwa. Mitręga wpadł na pomysł, że gdy w klubie będą wybory to wyjadą razem służbowo na Węgry. I tak się stało. Gdy wrócił po 2 tygodniach, z leżących na biurku gazet dowiedział się, że… został wybrany nowym prezesem klubu z Sosnowca.
Na zdjęciu: Franciszek Wszołek (szósty z prawej) wraz z piłkarzami Zagłębia na Stadionie Ludowym.
Gierek znał zdolności organizacyjne Wszołka, wiedział że Zjednoczenie miało pieniądze. Na takim kapitale można było zbudować silny klub. Decyzja o zmianie nazwy zapadła w gabinecie Gierka. Padały różne propozycje, na początku miał to być Klub Sportowy Sosnowiec, Gierek jednak chciał, żeby nazwa nawiązywała do górnictwa i wydawało się więc, że stanie na Górniku; Gierek nie chciał jednak małpować Zabrza i wtedy Franciszek Wszołek zaproponował nazwę Górniczy Klub Sportowy Zagłębie, który będzie wizytówką całego regionu. Gierkowi spodobał się ten pomysł i tak zostało.
Ale po kolei. Rok 1962 zapisał się kilkoma ważnymi wydarzeniami w dziejach klubu. Po pierwsze, w dniu 25 stycznia na Walnym Zebraniu Sprawozdawczo – Wyborczym uchwalono zmianę opiekuna klubu. Zrezygnowano z resortu hutnictwa na mające lepszą przyszłość górnictwo. Wiązało się to z nową nazwą, nie mogła już figurować Stal, mająca hutniczy rodowód. Ustalono więc, że od tego dnia w Sosnowcu będzie działał Górniczy Klub Sportowy „Zagłębie”. Prezesem został dyrektor Dąbrowskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego (zrzeszającego 11 kopalń) – mgr inż. Franciszek Wszołek, który wspominał po latach:
– Do prezesowania namówił mnie Edward Gierek, wtedy I sekretarz PZPR w województwie katowickim. Ciągle powtarzał, jaki to ja jestem „talent organizacyjny”. Nie bez znaczenia był też fakt, że Zjednoczenie miało pieniądze. Zarządzałem 11 kopalniami, które wydobywały 25 milionów ton węgla rocznie. Na takim kapitale można było zbudować silny klub. ( ) Musiała być ustalona nowa nazwa. To się stało w gabinecie Gierka. On chodził wokół stołu, a kilku jego najbliższych współpracowników – w tym i ja – rzucało na przemian propozycje. Na początku miał to być Klub Sportowy Sosnowiec. Gierek chciał jednak, żeby nazwa nawiązywała do górnictwa. Przez chwilę wydawało się więc, że stanie na Górniku. Gierek stwierdził jednak, że nie chce małpować Zabrza. Wtedy zaproponowałem: – Załóżmy Górniczy Klub Sportowy Zagłębie. Kopalnie mamy w całym regionie, niech klub też będzie wizytówką regionu – Gierkowi bardzo spodobał się ten pomysł”. Praktycznie z dnia na dzień klub pod nową już nazwą został potentatem finansowym. Każda z jedenastu kopalń miała swoje zadanie – jedni zajmowali się transportem, inni sprzętem sportowym, a jeszcze inni odpowiadali za utrzymanie i rozbudowę obiektów. Piłkarze mogli się skupić wyłącznie na grze i treningu, pojawiły się środki na wzmocnienie drużyny. Tak szeroko zakrojone zmiany, przyniosły wręcz natychmiastowe sukcesy w postaci zdobycia Pucharu Polski i III miejsca w lidze.
Franciszek Wszołek o Lubańskim, fabryce Fiata, USA i Kiepurze
26 listopada 2014 roku w klubowej restauracji „3Kolory” odbyło się spotkanie z Franciszkiem Wszołkiem.
Poniżej wspomnienia byłego prezesa Zagłębia dotyczące jego działalności w klubie:
Jak powstawała potęga Zagłębia ?
– Po zmianie nazwy, prezesi zaczęli planować budowę silnej drużyny. .Wszołek przekazał, że np. Józefa Gałeczkę przechwycili już podczas schodzenia z okrętu Batory, którym przypłynął z Australii. – W połowie trapu był już naszym piłkarzem – zdradził uśmiechnięty prezes. Następnie trafili kolejni. – Tak zaczęliśmy tworzyć Górniczy Klub Sportowy Zagłębie – dodał.
Jak Zagłębie pomogło w budowie fabryki Fiata ?
Edward Gierek wysłał prezesa na naukę organizacji klubu do Manchesteru i Turynu. – W Manchesterze studiowałem, badałem, ale to są nieporównywalne rzeczy. Wróciłem po miesiącu i Edward Gierek pyta się, czy się nauczyłem. Powiedziałem, że niewiele z tej nauki, gdyż niewiele da się przenieść z zawodowego Manchesteru City na nasz ustrój. Gierek był bardzo niezadowolony, więc wysłali mnie do Turynu. Przez 3 dni oglądałem fabrykę Fiata, która była imponująca jak na tamte czasy. Oczywiście przy okazji poznawałem klub, który był własnością Fiata. W Anglii był porządek, natomiast Włosi to są bałaganiarze, lubią pośpiewać, dziewczyny, wypić. Miesiąc czasu byłem i na koniec prezydent Fiata zaprosił mnie na kolację. Mówię mu wtedy, że my Polacy słyniemy z 3 rzeczy. „Jakich” – mamy piękne dziewczyny „tak, tak, tak potwierdzam”, mamy dobrą wódkę. „tak słyszałem, nawet próbowałem” i my Polacy słyniemy z węgla, a on na to, że „my mieliśmy dobrą fabrykę i montownię w Polsce, moim marzeniem jest aby wrócić do Polski. Ponieważ ja potrzebuję węgla i to potrzebuje natychmiast kupić 3 mln ton”.
Po kolacji ambasador natychmiast przekazał informację do Warszawy, dostałem zakaz powrotu do kraju, aż sprzedam węgiel, a w Polsce otworzymy montownię w ciągu 8 miesięcy. Tak dzięki Zagłębiu Sosnowiec powstała montownia Fiata – powiedział rozbawionym głosem Franciszek Wszołek.
Niedoszły mecz z Santosem, w którym grał Pele i motywacja Jana Kiepury
– Na sam koniec udanego wyjazdu do USA otrzymaliśmy ofertę wylotu na mecz z brazylijskim Santosem, gdzie grał Pele. Zaproponowano nam przeloty i 150 tys. dolarów. Trochę się bałem, dlatego zadzwoniłem do sekretarza Gierka. Po jego konsultacji z biurem politycznym otrzymałem odpowiedź taką: Decyzja należy do ciebie, jednak jako sosnowiczanin odradzam, bo teraz wrócicie do Polski z pucharami, jako zwycięzcy, a jak przegracie z Santosem i Pele strzeli wam 2-3 bramki, to ten sukces będzie mniejszy. Zapytałem się drużyny, głosy były różne, ale senior Majewski przekazał: Ja bym posłuchał Gierka. Wróciliśmy do Polski i straciliśmy okazję gry z Santosem. Czy dobrze, czy źle? Trudno powiedzieć.
– W USA spotkaliśmy się również z Janem Kiepurą. Nagle podczas meczu z Grekami pod szatnią pojawił się chłopak w kapeluszu z białą wstążką i mówi, że on do piłkarzy. Odpowiadam, że trwa odprawa, ale z nim ciężko się rozmawiało, wszedł do szatni i krzyczy: „Chłopcy jesteście wspaniali, ja zdobyłem Amerykę głosem, a wy musicie nogami”. Trudno żeby trener Wieczorek po takim wejściu prowadził odprawę. Powiedział tylko, by grali na wślizg do Czesia Uznańskiego, tak zagrali, wpadła bramka na 1:0, zamurowaliśmy i tak się skończyło.
Włodzimierz Lubański w Zagłębiu?
– Ten 16 letni chłopak zapowiadał się bardzo dobrze. Ojciec Lubańskiego pracował w kopalni Sośnica. Skontaktowałem się z rodziną i rozpocząłem akcję przejścia do Zagłębia. Teraz kupuje się piłkarzy za tyle i tyle milionów, a wtedy robiło się to inaczej. Przy kopalni Klimontów były domy fińskie, jeden z nich był zrujnowany, wyprowadziłem górnika, ściągnąłem firmy do remontu, odstawiliśmy go elegancko i ojcu Lubańskiego zaoferowałem nadsztygara. Włodek Lubański podpisał deklarację przejścia do Zagłębia, posiadam ten dokument. Wokół Lubańskiego zaczęło się robić głośno, a moi budowlańcy spóźniali się z remontem, gdyby nie ten fakt, to przeprowadziłbym go do Sosnowca. Ekipa spóźniła się 2 tygodnie, przyjechałem do nich, byłem przyjęty w pokoju, a coś się działo w kuchni. Później dowiedziałem się, że mój szef, minister Mitręga, który kibicował Górnikowi Zabrze, załatwił sprawę. Takie to były czasy.
Tekst i opracowanie graficzne zdjęć: Andrzej Wydrychiewicz.
Zdjęcia: Krzysztof Dąbrowiak.
Zagłębie S.A, ul. Kresowa 1
41-200 Sosnowiec
Tel/Fax: (32) 299-64-40
E-mail: