Karol Kordysz kończy dzisiaj 69 lat. Byłemu piłkarzowi Zagłębia Sosnowiec, który zapisał piękną kartę w naszym klubie życzymy wszystkiego najlepszego. Zgodnie z zagłębiowską tradycją – życzymy 1906 lat!
Na zdjęciu: Karol Kordysz pierwszy z lewej w meczu Legii z Zagłebiem
Karol Kordysz urodził się 22 grudnia 1955 roku w Siemianowicach Śląskich, skąd przybył do Zagłębia latem 1979 roku. Wcześniej w ramach służby wojskowej grał w rezerwach Gwardii Warszawa.
Debiut w I lidze – 21 października 1979 roku z Arką Gdynia (2:0) Pierwszy gol 8 października 1980 roku z Górnikiem Zabrze (2:0). Reprezentował Zagłębie Sosnowiec nieprzerwanie przez 13 sezonów. W latach 1979 – 1992 w I lidze rozegrał 217 meczów i strzelił 8 bramek, w II lidze 81 meczów, 14 bramek, jeden mecz barażowy o utrzymanie się w I lidze oraz 19 meczów i 1 bramka w Pucharze Polski. Ogółem w koszulce Zagłębia wybiegł w 318 oficjalnych meczach i strzelił 23 bramki.
Po spadku klubu z pierwszej ligi w 1992 roku, kontynuował grę w Czarnych Sosnowiec i Sandecji Nowy Sącz oraz rekreacyjnie w reprezentacji Polski oldbojów „Orły Górskiego”. Obecnie mieszka w Sosnowcu.
– Skromny, cichy chłopak. Śląski charakter, wykonujący bardzo rzetelnie swoje obowiązki. Nie odpuszczał nikomu, nawet na treningu. Nigdy nie odstawiał nogi, czy głowy w walce o piłkę. Człowiek na każde czasy – czy w klubie było biednie, czy bogato, zawsze jednakowo zaangażowany. Nigdy nie kalkulował, wychodził na boisko by wygrać. Niejeden trener zaczynał od niego ustawianie składu – tak mówił o nim Leszek Baczyński, Prezes Honorowy Zagłębia.
Wydarzeniem jesieni 1991 roku była w Sosnowcu wizyta Lecha Poznań – lidera ekstraklasy mecz został rozegrany 6 października 1991 r.
– Przed spotkaniem trener Myga nie silił się na płomienną przemowę. Pamiętam tylko, że kilka razy powtórzył, że nie mamy się bać. Mieliśmy przyzwoity skład. Na pewno dużo słabszy od Lecha, ale nie na tyle, żeby wychodzić na boisko ze spuszczonymi głowami – wspomina Karol Kordysz.
Wynik otworzył uderzeniem z rzutu karnego Ryszard Czerwiec. Karnego podyktowano po faulu na nim. Wielu sądziło wtedy, że to tylko miłe złego początki… Tymczasem Zagłębie pisało inny scenariusz.
– Na początku drugiej połowy z dystansu huknął Kucz. Uderzył trochę jakby od niechcenia. To było ponad 30 metrów. No i wpadło! Elegancko! – pomyślałem sobie. Teraz już tego nie wypuścimy. Ale Lech mocno przycisnął. Miałem na to spotkanie jedno konkretne zadanie. Miałem kryć indywidualnie Skrzypczaka. Raz mnie jednak zmylił i zrobiło się 1:2. Nerwówka! – wspomina Kordysz.
– Lech atakował, więc było dużo miejsca na grę z kontry. Tak jak lubiłem Kucza, tak w tamtym meczu grał po przerwie egoistycznie i zamiast kolejnych goli były tylko zmarnowane szanse – dodaje Karol.
Zagłębie przetrwało trudne chwile i uderzyło jeszcze raz w 86 minucie. Kordysz opisuje tę akcję bardzo dokładnie.
– Z autu piłkę wyrzucił Zbyszek Bałaga. To było jeszcze na naszej połowie. 35 metr od bramki. Przyjąłem, obróciłem się i zobaczyłem, że mam przed sobą puste pole. Pognałem więc ile sił. Biegłem sam niemal do pola karnego Lecha. Wziąłem obrońcę Lecha na zamach lewą nogą. Założyłem mu siatkę, a potem prawą nogą zaskoczyłem Kazia Sidorczuka – uśmiecha się Kordysz, który strzelił wtedy swoją ostatnią w karierze ligową bramkę (łącznie ma ich osiem).
Mecz z Lechem był tymczasem rozstrzygnięty. Sędzia nie podyktował jeszcze potem rzutu karnego za faul na Koniarku, ale kibice i tak mieli powody do jeszcze jednego wybuchu radości, gdyż do siatki trafił w 90 min. Dariusz Wykurz. Wygrana 4:1 po świetnym meczu. To był jeden z ostatnich wielkich meczów Zagłębia i Kordysza w Ekstraklasie!!!
Karol – zgodnie z zagłębiowską tradycją – 1906 lat!
Tekst i opracowanie graficzne zdjęć: Andrzej Wydrychiewicz
Zagłębie S.A, ul. Kresowa 1
41-200 Sosnowiec
Tel/Fax: (32) 299-64-40
E-mail: