21 lat temu zwycięstwem 2:0 nad Odrą Opole piłkarze Zagłębia zagwarantowali sobie drugoligowy byt. Po meczu najszczęśliwszym człowiekiem na stadionie był trener Jarosław Konopka, któremu na 10 minut przed spotkaniem urodziła się córka. – Będzie miała na imię Wiktoria – promieniał szkoleniowiec.
17 czerwca 2001 – ten dzień zapamięta wielu kibiców sosnowieckiej drużyny. Niektórzy po latach pewnie zapomną, ale trener Zagłębia Konopka nigdy. Ta data będzie mu stawała przed oczami, ilekroć spojrzy na swoją córkę, która urodziła się na dziesięć minut przed rozpoczęciem spotkania. – Zapisuję tę datę złotymi cyframi. Dziękuję moim piłkarzom, dziękuję żonie Joannie – głos trenera ugrzązł gdzieś w gardle. – Już obiecałem chłopakom, że córka będzie miała na imię Wiktoria – cieszył się szczęśliwy ojciec.
Pierwszy o prezent dla swojego trenera postarał się Marcin Drzymont. Pomocnik Zagłębia wykorzystał dobre podanie z rzutu rożnego Roberta Rosińskiego i strzałem głową z siedmiu metrów pokonał dobrze do tej pory spisującego się Marcina Fecia. Kiedy piłkarze Zagłębia wykonali już tradycyjną kołyskę, Drzymont przeżegnał się i spojrzał w niebo.
– To moja najważniejsza bramka w życiu. Robert świetnie dograł tę piłkę, miałem podobną sytuację w pierwszej połowie, ale nie udało się czysto uderzyć. To, że przy rzutach rożnych ustawiałem się na drugim słupku, to pomysł trenera Krótkiego (Franciszek Krótki będzie trenował Zagłębie w nowym sezonie – przyp. red.) Razem z trenerem Konopką świetnie taktycznie ustawił nas przed tym meczem – mówił Drzymont.
Mimo to przez długie 50. minut bramki dla Zagłębia nie padały, a najbardziej pożądaną informacją na Stadionie Ludowym były wyniki spotkań innych zagrożonych spadkiem drużyn. – W szatni nikt jednak nie pytał, jakie są wyniki innych spotkań. Trener nas motywował do walki. Wierzyliśmy, że sami możemy sobie zapewnić utrzymanie – tłumaczył Drzymont. I miał rację.
Po stracie bramki śmielej zaatakowali goście. Defensywa Zagłębia kierowana przez Piotra Stacha nie popełniała jednak żadnych błędów. Goście do sytuacji strzeleckich dochodzili z wielkim trudem. Strzały Józefa Żymańczyka czy Marcina Lachowskiego były oddawane pod presją obrońców lub z dalszej odległości.
Nikłe prowadzenie spowodowało, że na boisku było bardzo nerwowo. Każdy piłkarz Zagłębia zdawał sobie sprawę, że jedno nie przemyślane zagranie może zniweczyć pracę całego sezonu. Efekt tego był taki, że nikt nikt nie chciał wziąć na swoje barki odpowiedzialności za wynik, a dyrektor Leszek Baczyński nerwowo dreptał. Nad dyrektorem zlitowali się dopiero rezerwowi sosnowieckiej drużyny. Karol Stawecki popisał się dokładnym podaniem zza plecy obrońców Odry, a Tomasz Łuczywek strzałem pod poprzeczkę dopełnił formalności. Po stracie drugiej bramki nieliczna grupka sympatyków Odry obróciła się tyłem do boiska.
W tym czasie na boisku trwała feta. Andrzej Adamczyk i Leszek Baczyński, dzięki którym w Sosnowcu była piłka na drugoligowym poziomie, polecieli w powietrze na rękach piłkarzy. Bramkarz Robert Stanek odebrał puchar dla najlepszego zawodnika Zagłębia w zakończonym sezonie.
Zagłębie Sosnowiec – Odra Opole 2:0 (0:0)
1:0 Drzymont (50.), 2:0 Łuczywek (84.)
Zagłębie: Stanek – Koster, Stach, Nowak, Antczak – Skrzypek (87. Stemplewski), Baczyński, Drzymont (76. Stawecki), Derbin (72. Łuczywek) – W. Adamczyk, Rosiński
Odra: Feć – Jagieniak, Copik, Michniewicz – Sobotta, Berbelicki, Juraszek (59. Lisiński), Staniek (75. Jermakowicz), Cieśla – Żymańczyk, Lachowski (83. Sieńczewski)
Sędziował: Piotr Maurek (Kraków). Widzów: 6000
Opracował: ANDRZEJ WYDRYCHIEWICZ na podstawie relacji w „Gazecie Wyborczej”.
Zagłębie S.A, ul. Kresowa 1
41-200 Sosnowiec
Tel/Fax: (32) 299-64-40
E-mail: