34 lata temu, dokładnie 1 grudnia 1988 r. zmarł Włodzimierz Mazur. Odszedł przedwcześnie, pozostawiając za sobą wspomnienie wielkiej kariery piłkarskiej. Przy tej okazji przypominamy niezwykłe, a zarazem powikłane losy piłkarskie Włodka, który dla kibiców był królem Sosnowca.
W rocznicę jego śmierci delegacja Akademii Zagłębia Sosnowiec, której Patronem jest Włodzimierz Mazur złożyła kwiaty i zapaliła znicz na grobie tego wielkiego piłkarza i wspaniałego człowieka. W jej skład wchodzili młodzi piłkarze z rocznika 2006 trenowani przez Adriana Zbroję. Przypominamy, że Włodek został pochowany na cmentarzu w Sosnowcu-Milowicach.
Włodek wychował się w sosnowieckim Kazimierzu, gdzie jego ojciec dostał pracę w miejscowej kopalni. Mazur uczył się grać w piłkę w miejscowym Górniku Kazimierz. Do Zagłębia przeszedł już jednak w wieku 16 lat. Przepowiadano, że będzie następcą Andrzeja Jarosika, innego wielkiego gracza Zagłębia.
– Mazur to był piłkarz kompletny – mówi Władysław Szaryński, kapitan Zagłębia w latach 70. – Miał dobrą lewą i prawą nogę. Umiał się zastawić i uderzyć z daleka. Dobrze grał głową. Wyróżniał go niesamowity instynkt. Był przy tym silny jak tur. Podziwialiśmy jego atletyczną sylwetkę. Uda miał jak ze stali. Rywale nie potrafili go ruszyć – dodaje Szaryński.
– Z piłką i obrońcami potrafił zrobić wszystko – podsumowuje z kolei inny były zawodnik Zagłębia Jerzy Lula.
Został królem strzelców
W barwach Zagłębia dwukrotnie zdobył Puchar Polski (1977 i 1978), w 1977 został królem strzelców (17 bramek). Debiutował w lidze 18 marca 1973 roku meczem z Zagłębiem Wałbrzych (1:0). W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał 282 mecze, w których strzelił 79 goli.
Do dorosłej piłki w barwach Zagłębia wprowadzał go m.in. węgierski trener Nandor Banoy, który bardzo lubił Włodka.
Grzej się Włodek!
W czasach, kiedy Mazur był gwiazdą Zagłębia, w klubie jako konsultant pracował Jacek Gmoch. W 1978 roku Gmoch jako selekcjoner kadry znalazł dla napastnika z Sosnowca miejsce w kadrze na mundial w Argentynie. Podczas mistrzostw napastnik z Sosnowca furory jednak nie zrobił. Zagrał tylko w jednym meczu z gospodarzami turnieju. Gdy Gmoch po przerwie krzyknął „grzej się, Włodek”, z ławki podniósł się Lubański. Selekcjoner szybko jednak sprostował, że chodzi mu o Mazura. To on miał odmienić losy spotkania. Nie udało się. Przegraliśmy 0:2. Ostatecznie Mazur rozegrał w reprezentacji Polski 23 mecze, w których strzelił trzy bramki.
Andrzej Strejlau, który był w 1978 roku asystentem Gmocha, a Mazura miał też okazję prowadzić w Zagłębiu, uważa, że to był to jeden z najlepszych polskich napastników we wspaniałych dla naszego futbolu latach 70.
– On po prostu kochał grać w piłkę. Miał świadomość, że nie jest jednym z wielu. To była postać na miarę wcześniejszych ikon Zagłębia: Cześka Uznańskiego, Witka „Gigi” Majewskiego, Andrzeja Jarosika – wspomina Strejlau.
W 1983 roku Mazur dostał zgodę na wyjazd do Francji. Trafił do klubu Stade Rennais. Po dwóch latach na obczyźnie Mazur wrócił do Sosnowca. Przyjechał fordem. W Polsce takie auto to była wtedy wielka rzadkość. Mazur jednak nic się zmienił.
Mazur po powrocie do Polski znowu założył koszulkę Zagłębia. Potem Górnika Wojkowice. W barwach wojkowiczan nie pograł jednak długo, w meczu sparingowym doznał złamania nogi i postanowił definitywnie zakończyć bogatą karierę zawodniczą. Ale chciał zdobyć doświadczenie, żeby w przyszłości wrócić w roli trenera do swojego ukochanego Zagłębia. Nie zdążył…
1 grudnia 1988 roku pojechał do sklepu spożywczego do Milowic, na tak zwane Betony. Stał w kolejce. W pewnym momencie ugięły się pod nim nogi, stracił przytomność. Poleciał do tyłu. Kilka osób za nim też straciło równowagę. Upadł na posadzkę. W kolejce stała osoba, która podłożyła mu pod głowę swoją torebkę. Tak odszedł w wieku zaledwie 34 lat.
W 34. rocznicę jego śmierci przypomnieliśmy barwną biografię tego wspaniałego piłkarza i szlachetnego człowieka. Jego imieniem nazwano Akademię Piłkarską Zagłębia Sosnowiec.
Zagłębie S.A, ul. Kresowa 1
41-200 Sosnowiec
Tel/Fax: (32) 299-64-40
E-mail: