W najbliższy piątek nasi piłkarze zagrają na wyjeździe z ŁKS-em Łódź. To idealny moment, by przypomnieć ostatnie zwycięstwo ligowe Zagłębia nad łodzianami, które miało miejsce 9 kwietnia 2005 roku. O dramaturgię tego niezwykłego widowiska zadbał szczególnie Tomasz Malinowski, którego piłkarska bomba w 90 minucie wstrząsnęła Stadionem Ludowym.
Euforia w drużynie!
Piłkarze Zagłębia Sosnowiec i ŁKS-u Łódź stworzyli niesamowite widowisko. Pierwsi bramkę zdobyli gospodarze, ale później prowadzenie, i to dwukrotnie, obejmowali goście. Wydawało się, że remis będzie wszystkim, co uda się osiągnąć drużynie Zagłębia. Tymczasem w doliczonym czasie gry Tomasz Malinowski przepięknym strzałem z rzutu wolnego wyzwolił eksplozję radości na Stadionie Ludowym.
– W takich okolicznościach tworzy się zespół – mówili zgodnie piłkarze Zagłębia, którzy nie mogli uwierzyć w swoje szczęście i celebrowali moment zejścia z boiska, jak można było najdłużej. – Brak mi słów. W drużynie zapanowała taka euforia, że nie wiem, co mam powiedzieć – stwierdził Marcin Lachowski, który w tym spotkaniu powiększył swój indywidualny dorobek o bramkę i asystę.
– Nawet kiedy traciliśmy gole byłem dziwnie spokojny i pewny, że tego meczu nie przegramy – dodał trener Krzysztof Tochel.
Zagłębie rozpoczęło w znakomitym stylu. Już w 10 min. Hadis Zubanović wykorzystał niezdecydowanie obrońców ŁKS-u i w zamieszaniu powstałym po rzucie wolnym Marcina Morawskiego skierował piłkę do siatki. Ten sam zawodnik mógł podwyższyć prowadzenie gospodarzy, ale tym razem przegrał pojedynek z Bogusławem Wyparło.
Im bliżej było przerwy, tym odważniej atakowali goście. W 26 min. po złym wybiciu piłki Igor Sypniewski zatrudnił Marcina Bębna. Następstwem tej interwencji był rzut rożny, po którym mieliśmy remis. Bramkarz Zagłębia źle obliczył lot piłki i uprzedził go kolega z czasów, gdy obaj grali w Odrze – Dariusz Kłus. Jeszcze przed przerwą ŁKS objął prowadzenie. Po kontrowersyjnej decyzji sędziego, Rafał Niżnik strzałem z 11. metrów umieścił piłkę w jednym, a Bębna w drugim rogu bramki.
„Kieszonkowy pomocnik” w roli bohatera
Tuż po przerwie arbiter (dręczony wyrzutami sumienia?) gwizdnął karnego dla gospodarzy, którego pewnie wykorzystał Marcin Lachowski. Niestety, w 56 min. ŁKS znów objął prowadzenie, a strzelcem gola był Maciej Nuckowski. Bohaterem kolejnych akcji Zagłębia był Janusz Wolański. „Kieszonkowy” pomocnik najpierw strzelił bramkę, za którą dostał żółtą kartkę.
– Wyparło niósł piłkę, jak na tacy, więc wybiłem mu ją głową i strzeliłem do pustej bramki. Na pewno nie dotknąłem bramkarza ŁKS-u. Myślałem, że tak można. Byłbym rozgoryczony, gdybyśmy ten mecz przegrali. Ale skończyło się szczęśliwie, więc można o tym zapomnieć – powiedział Janusz Wolański, który dopiął swego w 87 minucie, kiedy głową idealnie wykończył centrę Lachowskiego.
Trzy punkty zostały w Sosnowcu po cudownym uderzeniu Tomasza Malinowskiego. Rezerwowy Zagłębia w doliczonym czasie gry z rzutu wolnego ustrzelił tzw. widły. – Od dłuższego czasu trenuję rzuty wolne, a w tej sytuacji miałem po prostu najwięcej sił, bo byłem na boisku zaledwie przez kilka minut. Po krótkich negocjacjach z Marcinem Morawskim postanowiłem strzelać. Pomyślałem sobie: byle nad murem. Rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Można powiedzieć, że to był strzał życia. Przynajmniej na razie – powiedział szczęśliwy Malinowski.
Sezon 2004/05 w pigułce
Powrót do II ligi wszystkich ucieszył, ale szybko okazało się, że poziom prezentowany przez nowych rywali jest znacznie silniejszy niż na trzecim froncie. Twierdza – Stadion Ludowy z poprzedniego sezonu padła już w dwóch pierwszych spotkaniach. Drużyna do zwycięskiej równowagi wróciła w połowie rundy, czego wymownym dowodem było efektowne 4:1 z kielecką Koroną, liderem stawki. Sosnowiczanie nie załamali się nawet wtedy, gdy nie wykorzystali rzutu karnego (po raz piąty z rzędu!) Następne 3 kolejne wygrane (w tym emocjonujące derby z Ruchem Chorzów) wywindowały beniaminka do środka tabeli.
Nikt wtedy nie przypuszczał, że przyjdzie czarna seria 5 porażek, która zepchnie Zagłębie na dalekie XIV miejsce na koniec jesieni z dorobkiem 17 pkt. W rundzie rewanżowej bardzo szybko ochrzczono sosnowiczan „rycerzami wiosny”. Sprawiły to 4 zwycięstwa, po których Zagłębie bezpowrotnie uciekło ze strefy spadkowej. Później dwie przegrane z liderami (Korona, Arka) i jeszcze lepsza seria – 6 wygranych oraz pechowy remis z Radomiakiem. Tak świetne wyniki pozwoliły nawet marzyć o zajęciu czwartej lokaty, premiowanej barażem o awans do I ligi. Ale dwie wyjazdowe porażki ostudziły te zapędy. Niemniej 37 zdobytych punktów w tej rundzie oceniono jako sukces.
Relacja z meczu Zagłębie – ŁKS powstała na podstawie sprawozdania w Dzienniku Zachodnim autorstwa Jarosława Galuska.
Opracowanie graficzne zdjęcia: Andrzej Wydrychiewicz.
Zagłębie S.A, ul. Kresowa 1
41-200 Sosnowiec
Tel/Fax: (32) 299-64-40
E-mail: