DO MECZU POZOSTAŁO:

DNI

GODZ

MIN

2024-11-09 13:15

<br />
<b>Warning</b>:  Illegal string offset 'alt' in <b>/home/virtualki/207183/wp-content/themes/zaglebie/header.php</b> on line <b>268</b><br />
h<br />
<b>Warning</b>:  Illegal string offset 'alt' in <b>/home/virtualki/207183/wp-content/themes/zaglebie/header.php</b> on line <b>270</b><br />
h<br />
<b>Warning</b>:  Illegal string offset 'alt' in <b>/home/virtualki/207183/wp-content/themes/zaglebie/header.php</b> on line <b>272</b><br />
h

Strona główna / Piłka Aktualności / Aktualności / Wspominamy niezwykły mecz z ŁKS-em. Jak „Malina” wstrząsnął Ludowym!

Wspominamy niezwykły mecz z ŁKS-em. Jak „Malina” wstrząsnął Ludowym!

28 września 2021

W najbliższy piątek nasi piłkarze zagrają na wyjeździe z ŁKS-em Łódź. To idealny moment, by przypomnieć ostatnie zwycięstwo ligowe Zagłębia nad łodzianami, które miało miejsce 9 kwietnia 2005 roku. O dramaturgię tego niezwykłego widowiska zadbał szczególnie Tomasz Malinowski, którego piłkarska bomba w 90 minucie wstrząsnęła Stadionem Ludowym.

Euforia w drużynie!

Piłkarze Zagłębia Sosnowiec i ŁKS-u Łódź stworzyli niesamowite widowisko. Pierwsi bramkę zdobyli gospodarze, ale później prowadzenie, i to dwukrotnie, obejmowali goście. Wydawało się, że remis będzie wszystkim, co uda się osiągnąć drużynie Zagłębia. Tymczasem w doliczonym czasie gry Tomasz Malinowski przepięknym strzałem z rzutu wolnego wyzwolił eksplozję radości na Stadionie Ludowym.

W takich okolicznościach tworzy się zespół – mówili zgodnie piłkarze Zagłębia, którzy nie mogli uwierzyć w swoje szczęście i celebrowali moment zejścia z boiska, jak można było najdłużej. – Brak mi słów. W drużynie zapanowała taka euforia, że nie wiem, co mam powiedzieć – stwierdził Marcin Lachowski, który w tym spotkaniu powiększył swój indywidualny dorobek o bramkę i asystę.

Nawet kiedy traciliśmy gole byłem dziwnie spokojny i pewny, że tego meczu nie przegramy – dodał trener Krzysztof Tochel.

Zagłębie rozpoczęło w znakomitym stylu. Już w 10 min. Hadis Zubanović wykorzystał niezdecydowanie obrońców ŁKS-u i w zamieszaniu powstałym po rzucie wolnym Marcina Morawskiego skierował piłkę do siatki. Ten sam zawodnik mógł podwyższyć prowadzenie gospodarzy, ale tym razem przegrał pojedynek z Bogusławem Wyparło.

Im bliżej było przerwy, tym odważniej atakowali goście. W 26 min. po złym wybiciu piłki Igor Sypniewski zatrudnił Marcina Bębna. Następstwem tej interwencji był rzut rożny, po którym mieliśmy remis. Bramkarz Zagłębia źle obliczył lot piłki i uprzedził go kolega z czasów, gdy obaj grali w Odrze – Dariusz Kłus. Jeszcze przed przerwą ŁKS objął prowadzenie. Po kontrowersyjnej decyzji sędziego, Rafał Niżnik strzałem z 11. metrów umieścił piłkę w jednym, a Bębna w drugim rogu bramki.

„Kieszonkowy pomocnik” w roli bohatera

Tuż po przerwie arbiter (dręczony wyrzutami sumienia?) gwizdnął karnego dla gospodarzy, którego pewnie wykorzystał Marcin Lachowski. Niestety, w 56 min. ŁKS znów objął prowadzenie, a strzelcem gola był Maciej Nuckowski. Bohaterem kolejnych akcji Zagłębia był Janusz Wolański. „Kieszonkowy” pomocnik najpierw strzelił bramkę, za którą dostał żółtą kartkę.

Wyparło niósł piłkę, jak na tacy, więc wybiłem mu ją głową i strzeliłem do pustej bramki. Na pewno nie dotknąłem bramkarza ŁKS-u. Myślałem, że tak można. Byłbym rozgoryczony, gdybyśmy ten mecz przegrali. Ale skończyło się szczęśliwie, więc można o tym zapomnieć – powiedział Janusz Wolański, który dopiął swego w 87 minucie, kiedy głową idealnie wykończył centrę Lachowskiego.

Trzy punkty zostały w Sosnowcu po cudownym uderzeniu Tomasza Malinowskiego. Rezerwowy Zagłębia w doliczonym czasie gry z rzutu wolnego ustrzelił tzw. widły. – Od dłuższego czasu trenuję rzuty wolne, a w tej sytuacji miałem po prostu najwięcej sił, bo byłem na boisku zaledwie przez kilka minut. Po krótkich negocjacjach z Marcinem Morawskim postanowiłem strzelać. Pomyślałem sobie: byle nad murem. Rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Można powiedzieć, że to był strzał życia. Przynajmniej na razie – powiedział szczęśliwy Malinowski.

Sezon 2004/05 w pigułce

Powrót do II ligi wszystkich ucieszył, ale szybko okazało się, że poziom prezentowany przez nowych rywali jest znacznie silniejszy niż na trzecim froncie. Twierdza – Stadion Ludowy z poprzedniego sezonu padła już w dwóch pierwszych spotkaniach. Drużyna do zwycięskiej równowagi wróciła w połowie rundy, czego wymownym dowodem było efektowne 4:1 z kielecką Koroną, liderem stawki. Sosnowiczanie nie załamali się nawet wtedy, gdy nie wykorzystali rzutu karnego (po raz piąty z rzędu!) Następne 3 kolejne wygrane (w tym emocjonujące derby z Ruchem Chorzów) wywindowały beniaminka do środka tabeli.

Nikt wtedy nie przypuszczał, że przyjdzie czarna seria 5 porażek, która zepchnie Zagłębie na dalekie XIV miejsce na koniec jesieni z dorobkiem 17 pkt. W rundzie rewanżowej bardzo szybko ochrzczono sosnowiczan „rycerzami wiosny”. Sprawiły to 4 zwycięstwa, po których Zagłębie bezpowrotnie uciekło ze strefy spadkowej. Później dwie przegrane z liderami (Korona, Arka) i jeszcze lepsza seria – 6 wygranych oraz pechowy remis z Radomiakiem. Tak świetne wyniki pozwoliły nawet marzyć o zajęciu czwartej lokaty, premiowanej barażem o awans do I ligi. Ale dwie wyjazdowe porażki ostudziły te zapędy. Niemniej 37 zdobytych punktów w tej rundzie oceniono jako sukces.

Relacja z meczu Zagłębie – ŁKS powstała na podstawie sprawozdania w Dzienniku Zachodnim autorstwa Jarosława Galuska.

Opracowanie graficzne zdjęcia: Andrzej Wydrychiewicz.

 

© ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC SA 2021 Wszystkie prawa zastrzeżone | Projekt & wykonanie Strony www Będzin