Strona główna / Piłka Aktualności / Aktualności / Wspominamy sezon 1979/80. Szalony rajd Wojciecha Sączka i… fotel lidera.

Wspominamy sezon 1979/80. Szalony rajd Wojciecha Sączka i… fotel lidera.

30 sierpnia 2021

W cyklu „Futbol retro” wspominamy sezon 1979/80, w trakcie którego Zagłębie dwukrotnie zasiadało na fotelu lidera ekstraklasy, będąc rewelacją początkowej fazy rozgrywek. W pamięci sosnowieckich kibiców szczególnie zapadło zwycięskie spotkanie z Lechem Poznań (3:1), którego bohaterem był Wojciech Sączek, wówczas pełniący rolę jokera…

W niedawną rocznicę wspomnianego meczu z Lechem przypominamy jego kulisy, jak również wydarzenia z całego sezonu.

Powrót „Mikołaja”…

Przed rozgrywkami 1979/80 do bramkostrzelnego duetu Włodzimierz Mazur – Jerzy Dworczyk dołączył Zbigniew Mikołajów, który po ponad 3 latach powrócił z Niwki. Wydawało się więc, że Zagłębie będzie miało atak marzeń, groźny dla najlepszych zespołów.

Na zdjęciu: Zagłębie – Odra Opole 0:1 (5 IX 1979). Zbigniew Mikołajów (z prawej) w pojedynku główkowym z obrońcami gości – Wójcickim (nr 5) i Rokitnickim (nr 2) – fot. Jerzy Bydliński, udostępnił Mirosław Gołąb.

Zaczęło się od wyjazdowej porażki 2:3 na stadionie wracającego do ekstraklasy po jednorocznej banicji w II lidze Górnika Zabrze. Komplet widzów oglądał szybkie tempo meczu, dużo strzałów, pomysłowe zagrania z obu stron i samobójcze trafienie debiutującego w lidze Andrzeja Łakomca. Piłkarz ten zrehabilitował się 4 dni później, gdy jego gol (już do właściwej bramki) przypieczętował zasłużone zwycięstwo 2:0 nad Ruchem Chorzów, aktualnym mistrzem kraju. W kolejnym derbowym spotkaniu (3:2 na stadionie Polonii Bytom) zabłysnął powracający do formy po kontuzji – Włodzimierz Mazur, który strzelił dwie efektowne bramki.

Mazur załatwił Polonię, mimo 2 goli Jandudy – pisała „Trybuna Robotnicza”, a dalej – wprowadzenie po przerwie Włodzimierza Mazura tak zaskoczyło (?) gospodarzy, że nie przydzielili mu żadnego opiekuna, dzięki temu miał dużą swobodę ruchu i stanowił stałe niebezpieczeństwo.

W IV kolejce imponująca wygrana 4:1 z Zawiszą Bydgoszcz (choć do przerwy było niemrawo) awansowała sosnowiczan na I miejsce! Pozycję lidera utraciło Zagłębie po przegranej 0:1 w Łodzi z Widzewem, ale powróciło na nią po wygranej 3:1 z Lechem Poznań.

To była ekipa na mistrza Polski!

– 3:1 – tak trzymać. Dobry mecz! Tak mało dobrych meczów w I lidze, że jeżeli już wreszcie taki się trafi, to od razu zasługuje na wykrzyknik! Ba, nawet na trzy!!! – mogliśmy przeczytać w „Trybunie Robotniczej”.

Ozdobą meczu był pierwszy w lidze gol Wojciecha Sączka, uzyskany po dynamicznym rajdzie od połowy boiska.
Po tym jak wszedłem na boisko był rzut rożny dla Lecha. Ja zostałem na desancie, a po rzucie rożnym piłka została wybita gdzieś na środek boiska. Obrońca Lecha Hieronim Barczak źle przyjął piłkę i ona poleciała w stronę bramki Lecha. Ja tylko na to czekałem. Od połowy boiska „pojechałem” z nią w kierunku bramkarza Piotra Mowlika. Zwód w prawo, zwód w lewo i piłeczka posłana do siatki. Byłem tak tym przejęty, że nawet nie pamiętałem, jak piłka wpadła do bramki. Myśmy mieli wtedy ekipę na mistrza Polski! – mówi po latach oficjalnej stronie Zagłębia Wojciech Sączek.

Niestety, na tym dobre mecze się zakończyły. Od VII kolejki przyszedł kryzys i 4 kolejne porażki. Sprawiedliwe 0:2 w Mielcu po słabej grze oraz 0:1 u siebie z Odrą Opole, gdy nie poradzono sobie ze zmasowaną linią wysokich obrońców gości. Następny mecz w Katowicach przyniósł duże rozczarowanie – do 75 minuty było 2:0 dla Zagłębia (m.in. kapitalny gol Mazura z 25 m). Determinacja „GieKSy” doprowadziła do jej wygranej 3:2 (kłania się ostatni mecz tych drużyn na Bukowej – red.).

Trzytygodniowa przerwa w lidze na potrzeby reprezentacji nie pomogła (0:1 na Szombierkach) i sosnowiczanie wylądowali na X pozycji. Dopiero wygrany 2:0 mecz z Arką Gdynia przyniósł przełamanie i oddalenie się od zbliżającej się niepostrzeżenie strefy spadkowej. Drużyna złapała tzw. „drugi oddech” i końcówka rundy była zadowalająca, mimo gry z trzema zespołami czołówki.

Najpierw było trochę szczęśliwe 1:0 z wiceliderem wrocławskim Śląskiem i znakomita postawa w zagłębiowskiej bramce Marka Bębna. Potem pierwszy w sezonie remis (zasłużone 1:1 na Legii) oraz 3:1 z Wisłą Kraków, po bardzo dobrej grze całej drużyny. Był to ostatni mecz w charakterze trenera Józefa Gałeczki. Po prawie czteroletniej pracy, obfitującej w sukcesy, zluzował go Andrzej Strejlau (m.in. były szkoleniowiec Legii Warszawa i asystent Kazimierza Górskiego w reprezentacji Polski). W sztabie szkoleniowym obok Mariana Masłonia pojawił się także Stanisław Oślizło, były legendarny piłkarz Górnika Zabrze.

Rozczarowanie na koniec…

W przygotowaniach zimowych Zagłębie utrzymywało ożywione kontakty zagraniczne – były to towarzyskie gry z Banikiem Ostrawa 0:0 i 2:2, Jednotą Trencin 1:1 i Chemie Halle 0:0. Runda wiosenna rozpoczęła się od dobrego meczu z Górnikiem Zabrze (2:2), gdy premierowego gola precyzyjnym strzałem zdobył Krzysztof Tochel. Katowicki „Sport” pisał wówczas:

Górnicze derby dostarczyły widzom wielu emocji, stały na dobrym poziomie a podział punktów właściwie satysfakcjonuje obu rywali. Tak się złożyło, że w premierze nie mogli wystąpić Wojciech Rudy, Jerzy Dworczyk i Zbigniew Sączek, co z pewnością miało wpływ na postawę sosnowieckiego Zagłębia. Dwaj zasłużeni ligowcy potrafili – u progu sezonu – zaprezentować widzom futbol dojrzały, poparty dobrym przygotowaniem kondycyjnym i szybkościowym.

Potem kolejne dwie derbowe potyczki przyniosły korzystne rezultaty – 0:0 na stadionie Ruchu i 2:0 z Polonią. W dalszej części sezonu Zagłębie punktowało głównie u siebie (wyjątek to dwie porażki po 0:1 z Widzewem i Legią). Na wyjazdach słaba postawa – tylko dwa remisy (na Lechu Poznań 0:0 i we Wrocławiu ze Śląskiem 1:1), pozostałe mecze przegrane. Forma zespołu w większości spotkań przeciętna, występowały duże problemy ze zdobywaniem bramek (wyjątek to 3:0 z Katowicami), a liczba widzów na Ludowym coraz mniejsza. Po remisie 0:0 ze zmierzającymi na mistrza Polski Szombierkami tytuł w „Sporcie” nie zostawiał złudzeń – „Ani bramek – ani emocji”.

Końcówka sezonu bez historii – tylko 2 remisy i 3 porażki. Słowem, wszystkich spotkało rozczarowanie – możliwości drużyny i aspiracje były dużo większe niż dalekie XII miejsce. Duży indywidualny sukces odniósł Wojciech Rudy, który został wybrany piłkarzem roku 1979 w prestiżowym plebiscycie redakcji „Sportu”.

Nowe nabytki w drużynie to: Jarosław Konopka (z MCKS Czeladź), Andrzej Łakomiec (z Granatu Skarżysko), Karol Kordysz (z Górnika Siemianowice), Andrzej Jaskółka (z Górnika Sosnowiec, powstałego w wyniku fuzji górniczych klubów Klimontowa i Zagórza) oraz Krzysztof Misiewicz (wychowanek klubu).

Zagłębie Sosnowiec – Lech Poznań 3-1 (1-0)

1-0 Zbigniew Mikołajów (40-karny)
2-0 Andrzej Łakomiec (58-głową)
2-1 Józef Szewczyk (71-głową)
3-1 Wojciech Sączek (80)

25/08/1979 (16:00) Sędziował: Janusz Eksztajn (8 000).

Zagłębie: Bęben – Konopka, Koterwa, Zarychta, Rudy, Klamra, Łakomiec, Tochel, Dworczyk (77 W. Sączek), Mazur, Mikołajów.
Lech: Mowlik – Lewicki, J. Szewczyk, Grześkowiak (62 Stelmasiak), Barczak, Piekarczyk (82 Krakowski), Napierała, Skurczyński, Z. Milewski, Chojnacki, Okoński.

W opracowaniu artykułu korzystaliśmy z książki Jacka Skuty: „Zagłębie Sosnowiec. Historia Piłki Nożnej”.

 

 

© ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC SA 2021 Wszystkie prawa zastrzeżone | Projekt & wykonanie Strony www Będzin