23 listopada 1992 roku zmarł Aleksander „Lolek” Dziurowicz. W 32. rocznicę śmierci tego wybitnego bramkarza Stali Sosnowiec, a później Zagłębia, przypominamy jego wielką karierę i niezwykłe dokonania.
Aleksander „Lolek” Dziurowicz był jednym z najlepszych bramkarzy w historii Stali i Zagłębia Sosnowiec. Zasłynął z wyjątkowego rekordu i tego, że wrócił na boisko po tym, jak opatrzono go w szpitalu. Na Stadion Ludowy wjechał wtedy karetką na sygnale. Przez całe życie mieszkał na sosnowieckiej Pogoni, w bloku sąsiadującym ze stadionem Czarnych znajdującym się na ulicy Mireckiego, których był wychowankiem. Był niewysokim bramkarzem, miał tylko 176 cm wzrostu (Edward Szymkowiak, podpora reprezentacji Polski, miał 178 cm), ale był bardzo sprawny, skoczny i miał świetny refleks. Jego talent został szybko zauważony i już jako 15-latek zadebiutował w drużynie seniorów Czarnych, w których grał w latach 1945-49. W marcu 1949 roku został zawodnikiem Metalu, następnie Stali i Zagłębia, w którym grał do 1963 r. z przerwą w latach 1951-2, kiedy odbywał służbę wojskową w OWKS Wawel Kraków. Zespół z Sosnowca – z Dziurowiczem w składzie – po raz pierwszy w historii awansował w 1954 roku do ówczesnej I ligi. Na najwyższy szczebel rozgrywek Stal wprowadził Stal trener Włodzimierz Dudek, którego syn Witold w latach 80. i 90. szkolił piłkarki Czarnych.
627 MINUT Z CZYSTYM KONTEM…
W Zagłębiu Aleksander Dziurowicz rozegrał 115 spotkań i zdobył… jednego gola. Do tej pory jest jedynym w historii bramkarzem Zagłębia, który w pierwszej lidze, a obecnie w ekstraklasie, zdobył gola z rzutu karnego. Było to 30 marca 1957 r. w meczu Stal Sosnowiec – Budowlani Opole. Zapisał się w historii Zagłębia, także pod względem czasu bez straconego gola, który zamknął się 627 minutami. Dopiero mecz z CWKS Legia Warszawa – 14 maja 1955 r. w Warszawie – i gol Lucjana Brychczego w 87. minucie przerwał niezwykłą serię bramkarza Stali. – Po meczu warszawska publiczność gromko żegnała oklaskami Dziurowicza, gdy ten schodził do szatni – pisała warszawska prasa.
Rekord Dziurowicza w Zagłębiu przetrwał aż do lat 70., kiedy pobił go Władysław Grotyński. Ten wychowanek Mazura Karczew trafił do Zagłębia prosto z wojkowickiego więzienia, w którym został zamknięty za przemyt. Do historii, za czasów Dziurowicza, przeszedł też mecz Stali z Legią Warszawa, który został rozegrany 20 listopada 1955 r. na obecnym stadionie Czarnych przy al. Mireckiego.
Stal z Dziurowiczem w bramce rozegrała wówczas z warszawską drużyną mecz decydujący o mistrzostwie Polski, który został rozegrany na historycznym stadionie na Mireckiego. Gospodarze już w 1. minucie zdobyli prowadzenie po golu Czesława „Prezesa” Uznańskiego. Z mistrzostwa Stal cieszyła się jednak zaledwie 13 minut, bowiem w 14. minucie wyrównał, urodzony w Nowym Bytomiu Lucjan Brychczy. Sosnowiczanie niesieni dopingiem 20 tysięcy kibiców nie zdołali zdobyć zwycięskiego gola i mecz zakończył się remisem 1:1. Ten wynik dał Legii pierwszy w historii tytuł mistrza Polski. – Stal została wicemistrzem, co i tak stanowi ogromny sukces – pisała z entuzjazmem prasa regionalna.
ZE SZPITALA PROSTO DO BRAMKI
Do niezwykłego zdarzenia z udziałem Dziurowicza doszło w czasie uroczystego otwarcia Stadionu Ludowego, co działo się 21 października 1956 roku. W meczu z Gwardią Bydgoszcz – w 36. minucie (przy wyniku 1:0) – Dziurowicz doznał kontuzji i został zabrany karetką do szpitala. W bramce zmienił go Józef Pocwa I, który dzielnie zastępował pierwszego bramkarza Stali. Ta grała w dziesiątkę i nie dała się pokonać bydgoszczanom, którzy w swoim składzie mieli m.in. groźnego strzelca Mariana Norkowskiego. W 64. minucie karetka na sygnale niespodziewanie przywiozła Dziurowicza z obandażowaną nogą z powrotem na stadion. I ten wrócił na boisko! Niestety przeciwnik wykorzystał fakt, że Dziurowicz nie był w pełni sił w 83. minucie – za sprawą Nowackiego – wyrównał.
Dziurowicz ma na swoim koncie także inny wyczyn – dwa obronione karne w jednym meczu. Działo się to w październiku 1960 roku w meczu w Chorzowie z liderującym Ruchem, Dziurowicz był znakomicie dysponowany, bronił jak w transie. Kiedy obronił dwa rzuty karne strzelane przez Zygmunta Piedę i Antoniego Nierobę, chorzowscy piłkarze już pogodzili się z remisem. Dopiero w 85. minucie Jan Szmidt pokonał Dziurowicza, a później Antoni Nieroba zrehabilitował się za niewykorzystany rzut karny i po raz drugi w tym meczu sosnowiecki bramkarz szukał piłki za plecami.
W 1962 roku – po zdobyciu przez Zagłębie Pucharu Polski – Dziurowicz wystąpił w rozgrywkach Pucharu Zdobywców Pucharów. Debiut nie był jednak udany, bo sosnowiczanie przegrali 0:5 z węgierskim Ujpestem Dozsa Budapeszt. Nie miał też szczęścia do reprezentacji Polski. Znajdował się szerokiej kadrze m.in. przed słynnym meczem ze Związkiem Radzieckim na Stadionie Śląskim w 1957 r., który Polska sensacyjnie wygrała 2:1 po dwóch golach Gerarda Cieślika. Zaliczył jednak tylko jeden mecz w kadrze B, gdyż trudno było mu wygrać rywalizację ze świetnym Edwardem Szymkowiakiem, golkiperem Polonii Bytom, który zaliczał się do jednych z najlepszych bramkarzy w Europie.
JAK „LOLEK” ZOSTAŁ TRENEREM
U schyłku kariery piłkarza Dziurowicz podjął pracę szkoleniową. Został trenerem Górnika Sosnowiec, klubu z Sielca, z którym w 1961 roku awansował do III ligi. Pracował także w Warcie Zawiercie, CKS-ie Czeladź i Zagłębiu Sosnowiec, gdzie oprócz szkolenia młodzieży, był kierownikiem Stadionu Ludowego. W ostatnich latach życia szkolił piłkarzy A-klasowych Czarnych Sosnowiec, gdzie czołowym zawodnikiem był Marek Dziurowicz, jego syn i absolwent AWF Katowice.
Wiceprezesem Czarnych był wówczas Andrzej Urgacz, dyrektor PTHW Sosnowiec, a prywatnie kuzyn Dziurowicza. To właśnie on wpadł na pomysł, żeby „Lolek” został trenerem piłkarek Czarnych. W tej decyzji Urgacza wsparli Jolanta i Andrzej Fickowie, lekarze klubowi Czarnych, także kuzyni Dziurowicza.
Dodajmy, że kuzynem „Lolka” był Marian Dziurowicz, twórca potęgi GKS-u Katowice i prezes PZPN, którego ojciec był woźnicą i zarobkował na przewozach węgla dla mieszkańców sosnowieckiej Pogoni.
MISTRZ POLSKI Z CZARNYMI SOSNOWIEC
Pomysł, żeby „Lolek” został pierwszym trenerem Czarnych, okazał się trafiony. W 1991 roku wywalczył z piłkarkami mistrzostwo Polski, wyprzedzając nieistniejącą już Zagłębiankę Dąbrowa Górnicza. Dziurowicza mile wspomina Grażyna Palus, była napastniczka Czarnych. – Poświęcał mi dużo czasu. Miał trafne wskazówki. Bardzo dużo mnie nauczył. Po meczu, treningu siadaliśmy i wyjaśniał mi, co zrobiłam źle, jak powinnam grać. Dużo ze mną rozmawiał, aż miałam wrażenie, że inne dziewczyny z Czarnych mi tego zazdroszczą. Ale dzięki niemu stałam się lepszą piłkarką – mówi Palus, która później wyjechała do kobiecej Bundesligi i do dziś mieszka w Niemczech, gdzie pracuje na poczcie.
Dziurowicz – pomimo dużej różnicy wieku – dobrze dogadywał się z piłkarkami. Podczas wyjazdu Czarnych na turniej do Lille Dziurowicz miał okazję poznać kuzyna, który urodził się i mieszkał we Francji. Jeden nie mówił po francusku, drugi po polsku, ale szczerze cieszyli się z tego spotkania.
Aleksander Dziurowicz zmarł nagle w swoim domu 23 listopada 1992 roku w wieku 62 lat. Nie domagał na serce… Wcześniej zmarła jego żona, która była siostrą Romy Krajewskiej, żony Ryszarda Krajewskiego, także piłkarza Zagłębia. Oboje spoczywają na cmentarzu przy Alei Mireckiego.
Tekst i opracowanie graficzne zdjęć: Andrzej Wydrychiewicz
Uwaga: W opracowaniu wykorzystano materiał red. Janusza Mincewicza zamieszczony w Gazecie Wyborczej z dnia 21.01.2023 r.
Zagłębie S.A, ul. Kresowa 1
41-200 Sosnowiec
Tel/Fax: (32) 299-64-40
E-mail: